"Najważniejsze jest zdobycie zaufania klienta..."
- z Lechem Wojcieszyńskim, prezesem firmy "Metrolog", o
historii i dniu dzisiejszym spółki rozmawia Jan Pertek
Panie prezesie, na
wstępie proponuję wrócić na chwilę do początków "Metrologa" w Czarnkowie. Jest
rok 1991. Jakie były plany i marzenia inicjatorów powstania firmy?
- Pierwsze, to podjęcie decyzji- zwolnienie się z pracy w
Zakładach Płyt Pilśniowych i Wiórowych i rozpoczęcie działalności na własny
rachunek. Decyzja trudna tym bardziej, że w tym zakładzie miałem dobrą pracę,
byłem z niej zadowolony. Kusiło jednak zrobienie czegoś "prywatnego". Tak więc
2 listopada 1991 roku razem z kolegą Markiem Stańczakiem, którego pociągnąłem
do wspólnej inicjatywy, otwieramy firmę "Metrolog". Zatrudniliśmy wtedy 5 osób.
Były to: główna księgowa, nas dwóch i dwóch pracowników: jeden automatyk i
jeden spawacz. Rozpoczynaliśmy od montażu liczników ciepła. Wtedy była to rzecz
nowa i trzeba było przekonywać do takich rozwiązań. No i zaczęliśmy zajmować
się automatyką, głównie dla ciepłownictwa. Automatyką, która oszczędzała
energię cieplną. Rozpoczynaliśmy w biurowcu Zakładów Płyt Pilśniowych i
Wiórowych przy ul. Przemysłowej 2, w dwóch pomieszczeniach.
I pewnie nawet w
najśmielszych planach nie mieliście wtedy takiej wizji zakładu, jaki mamy
dzisiaj.
- Nawet o tym nie marzyliśmy. Inne czasy,
inne myślenie o biznesie. Właściwie dla nas wielkim wyzwaniem był
pierwszy samochód firmowy, który z wypisanymi usługami zaczął jeździć po
Czarnkowie, jako jedyny samochód firmowy tak "śmiało" wtedy oznakowany.
Dziś "Metrolog" jest
jedną z najprężniej rozwijających się firm w Wielkopolsce. Jaka jest recepta na
taki sukces? Co zdecydowało o tak dynamicznym rozwoju?
- Przede
wszystkim chęć do pracy, do osiągnięcia czegoś. Trzeba sobie wytyczać zawsze nowe cele, podnosić poprzeczkę i być
zafascynowanym tym, co się robi.
Trzeba też wierzyć w siebie i
dążyć do dorównania tym odnoszącym sukces na rynku.
Rynek ciepłownictwa,
jak wiele innych dziedzin, to nieustanna konkurencja. Jak przekonał Pan
kooperantów i licznych klientów do marki "Metrolog"?
- Najważniejsze jest zdobycie zaufania klienta. Klient
wiedział, że po zrealizowaniu usługi nigdy nie zostanie sam. Od początku
funkcjonowania firmy jednym z działów, który miał duże znaczenie był 24 -
godzinny serwis. Klient zawsze miał się do kogo zwrócić po poradę, po pomoc i
to niezależnie od pory dnia i nocy, święta. Mieliśmy sytuację, że byliśmy
jedyną firmą, która w Wigilię zaoferowała pomoc i usunięcie awarii w Domu
Dziecka, który był pozbawiony ciepła. Ważne też jest, że usługi wykonujemy
kompleksowo, począwszy od doradztwa, oferty, wykonania, po pełny serwis. Od
samego też początku dbaliśmy o najwyższą jakość usług. Liczne certyfikaty i
nagrody na różnorodnych targach potwierdzają, że są to działania skuteczne.
"Metrolog" ma dziś
najciekawsze architektonicznie obiekty w Wielkopolsce. To też świadczy o
kondycji i potencjale zakładu...
- Teraz są takie czasy, że faktycznie trzeba się pokazywać
nie tylko od strony wykonawstwa, produktu, ale też poprzez np. architekturę
obiektów. Powstały w 2007 roku biurowiec w
Poznaniu znalazł się w finałowej jedenastce w plebiscycie "Gazety Wyborczej" na
najciekawszy budynek Poznania 2007 roku. Rzeczywiście wiele w nim nowatorskich
rozwiązań zarówno technologicznych jak i architektonicznych. W podobnym
charakterze utrzymane są obiekty w Czarnkowie.
O jakości i poziomie
firmy zawsze decydują ludzie. Czy łatwo "Metrologowi" pozyskać fachowców, potrafiących sprostać
zadaniom i celom, jakie się im stawia?
- "Metrolog" zawsze stawia na ludzi. Osiągnięcia firma też
zawdzięcza pracującym tu ludziom. Wśród kadry są i tacy, którzy pracują w
"Metrologu" od początku. Zatrudniamy coraz więcej osób, ale stawiamy im duże
wymagania. Pozyskanie odpowiednich fachowców nie jest łatwe. Na terenie
Czarnkowa trudno jest znaleźć ludzi z wyższym wykształceniem w tej
specjalności. Dlatego też wiele osób zatrudniamy w Poznaniu. Jest tam większy
rynek pracy, są uczelnie wyższe, z którymi współpracujemy. Mamy podpisany list intencyjny z Politechniką Poznańską,
Wydziałem Budownictwa i Inżynierii Środowiska, która pomaga nam pozyskać
odpowiednio wykształconych pracowników lub dokształcać dalej nasze kadry.
Jednak trzeba sobie też powiedzieć, że ciągle poszukujemy też na lokalnym rynku
takich ludzi, którzy chcą się zaangażować i pracować dla firmy, z nią się
rozwijać i poprzez szkolenia podnosić swoje umiejętności.
Jak ocenia Pan
współpracę z lokalnym samorządem? Bariery czy ułatwienia w realizacji planów
rozwoju "Metrologa"?
- Tu możemy
różnie mówić, bo nie tylko zależy to od przychylności władz, ale od przepisów,
które utrudniają życie przedsiębiorcom. One też decydują o tym, że ta
współpraca różnie się układa. Wiele też zależy od ludzi w naszym terenie. Stare
przyzwyczajenia decydują często, że przedsiębiorców różnie się traktuje.
Wszyscy urzędnicy powinni wiedzieć, że urzędnik jest dla przedsiębiorcy a nie
przedsiębiorca dla urzędnika, że dzięki podatnikom żyje, ma pracę. Jeśli ta
współpraca się będzie dobrze układała, to nikt na nikogo nie będzie narzekał.
W tych dniach
uroczyście otwarta została nowoczesna hala produkcyjna (relację z otwarcia
zamieścimy w następnym numerze NE). Fundusze na tę inwestycję pozyskał Pan z
Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego. Co zdecydowało o przyznaniu "Metrologowi" tych środków?
- Trzeba być
zdeterminowanym i dobrze przygotować projekt. Musi to być projekt przemyślany,
dobrze uzasadniony i kompleksowy. Nasz wniosek był też innowacyjny zarówno
produktowo jak i procesowo. Nie można się dziwić, że komisje, które rozpatrują
poszczególne wnioski, robią to bardzo wnikliwie. Chcą być 100% pewne, że
zadanie zostanie w pełni zrealizowane i prawidłowo wykorzystane. I da to efekty
nie tylko dla przedsiębiorcy, ale dla całego społeczeństwa i regionu.
Nowa hala i rozwój
zakładu to nowe miejsca pracy?
- Tak. Mimo że wprowadziliśmy układy do automatycznego
spawania. W samym wniosku musieliśmy przecież określić, o ile zwiększymy
zatrudnienie. Zwiększyliśmy, począwszy od stanowisk podstawowych -
produkcyjnych, kończąc na inżynierach, kadrze kierowniczej. Jest to szerokie
zatrudnienie. Z drugiej strony musimy zwiększyć produkcję, aby zarobić na
spłatę kredytu, zaciągniętego na budowę nowej hali łącznie z wyposażeniem.
Muszę też podkreślić, że poprawiły się znacznie warunki pracy załogi: nie
występuje hałas, zapylenie. Takie warunki nie występują często w innych
zakładach.
Długa jest lista
nagród i wyróżnień potwierdzających najwyższą jakość produktów i usług
"Metrologa". Które z tych wyróżnień ceni Pan najbardziej?
- Otrzymałem wiele osobistych
nagród i wyróżnień, ale najważniejsze są wyróżnienia dla firmy, bo one
doceniają wszystkich pracowników zaangażowanych w pracy. Bardzo ważnym
wyróżnieniem , które otrzymaliśmy, był "Laur Ciepłownictwa". Jest to wyróżnienie
przyznawane przez Izbę Gospodarczą Ciepłownictwo Polskie, w której są zrzeszone
wszystkie przedsiębiorstwa energetyki cieplnej.
Za nasz wyrób: kompaktowy węzeł cieplny otrzymaliśmy też prestiżowy "Złoty
Medal" Międzynarodowych Targów Poznańskich. "Metrolog" znalazł się wśród
laureatów konkursu "Złote Firmy Wielkopolski", otrzymał także i to 3- krotnie
tytuł "Gazela Biznesu", przyznawany przez "Puls Biznesu"
Rzeczywiście, lista
nagród i wyróżnień jest długa i daje nam wiele satysfakcji.
"Metrolog" obecny i
widoczny jest w lokalnym środowisku.
Doświadczyłem na gruncie kultury dużą życzliwość Pana w promowaniu wydarzeń
kulturalnych Czarnkowa. Nie odmawia Pan też pomocy innym środowiskom i
inicjatywom społecznym...
- Niełatwo podejmować decyzje,
kiedy na biurko prawie co dnia trafiają prośby o wsparcie i pomoc, najczęściej
chorym biednym dzieciom, ale także ze szkół i innych jednostek czy stowarzyszeń
działających w regionie. Nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim, tym
bardziej że w firmie też zdarzają się
trudne losowe sytuacje, wymagające pomocy. Ale od początku funkcjonowania firmy
przyświecała nam idea, że pomagamy przede wszystkim dzieciom.
Co robi Lech Wojcieszyński w chwilach wolnych, jeśli takie znajdzie?
- Najgorzej, że nie znajduję tych
wolnych chwil. Jedno, co w ostatnim czasie mi się udało, to nie zajmować
służbowymi sprawami w niedzielę. Aby wyjechać na dłuższy wypoczynek, muszę go
zarezerwować pół roku wcześniej, umówić się ze znajomymi czy rodziną i
oczywiście wcześniej zapłacić. Wtedy nie ma już wyjścia - jadę.
Zawsze lubiłem góry. Tam można
zdrowo oddychać i naładować życiowe akumulatory.
Dziękuję za rozmowę.